czwartek, 18 września 2025

Synodalnie o kazaniach

Tak naprawdę to będzie zupełnie nie synodalnie, ale jak na blog przystało bardzo osobiście. Skojarzenia z synodalnością przyszły podczas parafialnej Mszy sprawowanej gdzieś na Suwalszczyźnie. To znaczy, przypomniało mi się podczas tej Mszy, że wiele synodalnych uwag dotyczyło jakości kazań. Że za długie, że nieprzygotowane, że nudne. To akurat kazanie, którego wszyscy słuchaliśmy gdzieś w suwalskiej wiosce, było przygotowane – musiało być skoro było przeczytane. Długie też nie było – wiadomo – wakacje więc „nie ma co ludzi męczyć”. Czy było nudne? Bardziej chyba chodzi o styl – monotonnie czytane, zresztą przez starszawego księdza, tak sobie wyraźnie.

A jednak podczas którejś z rozmów „naszego” wyjazdu, a przebywałem na rzeczonej Suwalszczyźnie z grupą parafian i przyjaciół, jedna osoba podjęła wątek poruszony w kazaniu i okazało się, że był on początkiem ciekawej refleksji nad sobą samym. Dodajmy, co oczywiste, że na zewnątrz nie było tego zupełnie widać. W zasadzie, kiedy spojrzałem z mojego miejsca na ludzi w kościele odczułem mieszane uczucia. Większość faktycznie była jakby niezainteresowana. Wzrok albo wbity w podłogę albo biegający po całym kościele (a było po czym biegać, bo kościółek ładny był, drewniany, rzadkość dla mieszczuchów). Powiem więcej, kiedy mój wzrok padł na wspomnianą osobę, to wyraźnie napadły mnie myśli w stylu „ciekawe, co ten człowiek sobie teraz myśli… przyszedł na Mszę, a tu coś takiego…” i inne podobne.

Okazało się, jak często bywa, że te rozterki pochodziły wyłącznie z ograniczonych ludzką perspektywą obaw czy pomysłów. Pan Bóg „swoje” zrobił. A jeśli tak, to co ze wspomnianymi uwagami Synodu? W jakimś stopniu są pewnie zasadne. Ale do tanga trzeba dwojga – zapytajmy więc o to, jak słuchamy. Pomyślałem sobie również, że gdyby każdy głosił jak śp. ks. Pawlukiewicz lub o. Szustak, to nie byłoby ani jednego ani drugiego! A na koniec ucieszyłem się, że ja nie musiałem tego dnia nic mówić 😊.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słodko - gorzko

Normalnie w niedzielne popołudnie, tak przed Mszą o 18:00, albo ląduję z książką albo ucinam sobie krótką drzemką. A czasami jedno i drugie....