wtorek, 5 sierpnia 2025

My w podobnej sprawie...

Chyba jednak nie. A po zastanowieniu: z całą pewnością NIE.

Było tak: pierwsza sobota miesiąca, a więc odwiedziny chorych z Komunią Świętą. Mówiąc szczerze, pogoda nie zachęcała, lipcowy dzień, gorąco od samego siedzenia a tu trzeba ruszyć w sutannie, komży z bursą i stułą… no ale cóż począć, trzeba iść. Czekam na jakąś letnią wersję sutanny 😊 Spacer po warszawskim osiedlu zajmuje około trzech godzin.

”Spacer” to oczywiście pewien skrót myślowy. Spotkania z chorymi to zawsze wyzwanie… ktoś jest udręczony, ktoś smutny, ktoś bezradny… widzę jednak, że najgorsza w tym wszystkim jest samotność… ale o tym, w następnym wpisie. Już idę do „podobnej sprawy”.

W drodze powrotnej do parafii, zobaczyłem, że z naprzeciwka idą cztery bardzo elegancko ubrane osoby. Zainteresowały się mną. Było już widać kościół, więc odruchowo pomyślałem, że może z niego wracają, może państwo chcieli do kancelarii czy coś… ale zaraz, przecież nie było żadnego chrztu czy innej uroczystości. Kiedy się mijaliśmy, zobaczyłem, że są jakby lekko zmieszani… jeden z panów (a było ich dwóch i dwie panie) powiedział „w sumie chodzimy w podobnej sprawie” i jakoś tak się zaśmiał. Chyba.

Zorientowałem się, że to świadkowie. I jak to zazwyczaj bywa, najlepsze riposty przyszły mi do głowy, jak już się na dobre minęliśmy. Pomyślałem sobie bowiem, że my przecież chodziliśmy po osiedlu w całkowicie, totalnie, absolutnie odmiennych sprawach.

Ja wierzę w to, że w tej małej „torebce” zaniosłem „moim” chorym Syna Bożego. Państwo, zdaje się, nie podzielają wiary w Niego… Cieszyłem się tylko z tego, że nie było między nami żadnego nawracania się argumentami, bo tak się po prostu nie da… Zresztą, nawet gdyby zaczęli, z pewnością bym to zakończył. Bardzo się cieszyłem również z tego, że moi parafianie, ci wierzący i nie, mieli również okazję widzieć tego dnia chodzącego po osiedlu księdza, a nie tylko tych, którzy chodzili w „podobnej sprawie”.

Słodko - gorzko

Normalnie w niedzielne popołudnie, tak przed Mszą o 18:00, albo ląduję z książką albo ucinam sobie krótką drzemką. A czasami jedno i drugie....