Czy będzie tak przez całe wakacje to nie wiem, a nawet, mówiąc szczerze, śmiem wątpić, ale na razie się udało.
Wczoraj wróciłem z rekolekcji ignacjańskich. Niech mi ktoś powie,
dlaczego w ciągu roku, wśród różnych spraw i codziennych obowiązków, 15 minut
modlitwy w ciszy wydaje się nie raz nieosiągalnym szczytem, a tam w ciszy, bez
Internetu i telefonu, bez rozmów, nawet jeśli godzinę człowiek posiedzi ze
Słowem i już mógłby kończyć, aby przejść do następnego punktu programu, to
jednak czuje, że spokojnie mógłby
jeszcze posiedzieć… że dobrze jest trwać przy Panu Jezusie… że w zasadzie to
jest najlepsze miejsce w jakim mógłbym być… Tak właśnie było!
Nie wiem, czy szanowni czytelnicy mają takie doświadczenie, ale
chcę je dzisiaj polecić Wam wszystkim. Za siebie mogę powiedzieć z całą
pewnością: czas spędzony na rekolekcjach to najszczęśliwsze dni w moim życiu.
Życzę wszystkim, którzy tego potrzebują, aby odkryli to
doświadczenie dla siebie. Tam czuć, jakby Pan Bóg siedział obok nas na ławeczce
i szeptał do ucha swoje Słowa… Polecam! Zwłaszcza jeśli w codzienności zdarza
nam się mierzyć z pytaniem „gdzie On jest?”.